Recenzja: Bomo Art — półmateriałowy węgierski notatnik
Jednym z najważniejszych produktów w manufakturze Bomo Art jest ich notatnik z grzbietem obitym materiałem. Obok tych ze skórzanymi dodatkami, znajdziemy go w największej liczbie opcji, a całość jest prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalnym notesem z oferty. Nie jest on jedynym ich notesem w naszych rękach, ale zasługuje na honorowe pierwsze miejsce w recenzjach.
Pamiętajcie, że w podlinkowanym wyżej wpisie znajdziecie opis firmy, ich produktów i parę słów pierwszego wrażenia. Ze względu na to, że przed nami aż trzy recenzje różnych ich notatników, osobny wpis ustrzeże nas przed powtarzaniem tego samego po kilka razy.
Notatnik Bomo-Art (Half-fabric Bound)
Flagowy węgierski notes jest jednym z produktów, które składamy sobie sami. W konfiguratorze do wyboru mamy dwa formaty i liniatury: A5 w linie i A6 z gładkimi kartkami. Oprócz tego decydujemy się na wzór okładki z kilkunastu różnych patternów w stylu vintage oraz kolor materiału na grzbiecie.
Wybierając swój kierowałam się myślą o recenzji. Chciałam stworzyć coś ładnego (dobra, żartuję, nie da się zrobić nie-ładnego), co jednocześnie będzie dość uniwersalne — postawiłam więc na ciemnozielony materiał i Budapeszt! Żeby uczcić miasto jego pochodzenia.
W kategorii detali mamy: rozmiar zbliżony do A5 (22 x 13 cm, gdzie A5 to 20 x 14,5 cm) oraz 192 strony o gramaturze 100 gsm. Całość wygląda zjawiskowo i zapakowana jest w papierową torebkę (prostą, ale też śliczną) z motywem sowy i adresem sklepu.
Papier
Pomimo, że okładka ma kanciaste rogi, na kartkach będą one już zaokrąglone. To detal, oczywiście, choć nie mogłam go przeoczyć.
Jedną z pierwszych rzeczy, na które zwrócimy uwagę biorąc do ręki ten notatnik jest to, że dość ciężko otworzyć go na płasko. Nie jest to niestety kwestia rozbicia go kilkoma silnymi ruchami — kilkukrotnie podchodziłam do prób rozłożenia go na płasko w środku notesu, ale moje próby spełzły na niczym.
Sam papier jest kremowy i raczej gładki, a ciemnoszare nadrukowane linie prześwitują przez kolejne kartki, pokazując, że nie są one na tej samej wysokości. To ostatnie, jak się pewnie domyślacie, jest trochę rozczarowujące w notesie premium.
Czas na test
Wciąż pozostaje jednak pytanie, jak ten papier poradził sobie z różnymi mediami?
Atramenty Ferris Wheel Press:
- April Showers
- Madam Mulberry,
- Jelly Bean Blue,
- Pumpkin Patch,
- Algonquin Maple,
- Royal Rhubarb,
- Lady Rose,
- Lady Rose in Gold,
Atramenty KWZ:
- Honey,
- Green Gold,
- Cappuccino,
Różne media:
- Lamy Tipo, pióro kulkowe,
- Pilot G-2, 0.7 mm,
- Faber-Castell Grup Edition XB,
- zakreślacz,
- Mazak 2w1,
- Cienkopis 2w1,
- Stabilo point 88, 0.4 mm,
- Uni-POSCA 1MR,
- Uni-POSCA 3M,
- Promarker
- Faber-Castell Pitt Artist
Z przetestowanych ponad 20 różnych mediów, przebił tylko Promarker — to bardzo dobry i chyba ciut zaskakujący wynik. Prześwitów zobaczymy niestety całkiem sporo i są one w kategorii tych uciążliwych i dość widocznych. Szkoda, bo to kolejny już minus we flagowym notesie Bomo Art.
Szczegóły
Cena | 16.5 EUR (około 75 PLN) |
Format | wyższy i węższy A5, 13 x 22 cm |
Papier | kremowy, 100 g/m |
Waga | ok. 280 g |
Liczba stron | 192 |
Liniatura | linie |
Zamknięcie | gumka |
Materiał okładki | tektura z materiałowym grzbietem |
Dodatkowa kieszeń | nie |
Tasiemki | 1 |
Numerowane strony | nie |
Zastosowanie
Biorąc pod uwagę, że w notesie znajdziemy w środku tylko linie, a kartki nie przebijają atramentu (choć dość mocno prześwitują), to kolejny z tych, które powinny dobrze sobie poradzić w roli pamiętnika. Gdy będziecie ten notes otwierać codziennie i pisać na nim długie zdania, problem z tym powinien po jakimś czasie zniknąć. Poza tym, to nie jest aż tak wielki problem, by pamiętnik przytrzymywać jedną ręką podczas pisania.
Gładki i mniejszy notatnik, też dostępny z tymi samymi okładkami, może się sprawdzić jako podróżny szkicownik, choć wiadomo, bez klipsów ani rusz.
Podsumowanie
Notatnik Bomo Art jest ładny, co do tego raczej nie ma wątpliwości, a możliwość wybrania z kilkudziesięciu okładek i kombinacji kolorystycznych sprawia, że można stworzyć sobie idealnie wyglądający notes. Pomimo swoich minusów, wciąż może się on sprawdzić u niektórych osób — to nie jest tak, że to notes zły, on po prostu nie jest wystarczająco dobry.
Jego cena w sumie nie odstrasza, 75 PLN to aktualnie więcej, niż trzeba zapłacić za Moleskine’a czy Leuchtturma, a w tej półce cenowej gwarantuje nam unikatowość i cały klimat vintage. Wciąż patrząc na niego, myślę o notesach Castelli, chyba za sprawą liniatury i rozmiaru kartek. Tam też mamy piękne okładki z lekko rozczarowującym wnętrzem.
Osobiście przyznaję, że raczej nie będę go używać, a przy jakiejś okazji oddam komuś, kto będzie się z niego bardziej cieszyć. Jednocześnie, wiem też coś, o czym wy jeszcze nie wiecie — ich inne notatniki są (jakimś cudem) o wiele wygodniejsze! Dzięki temu nie jest mi aktualnie aż tak bardzo smutno i Wam też nie powinno.
Gdzie kupić?
Wszystkie notesy Bomo Art znajdziecie na oficjalnej stronie i lokalnie w Budapeszcie, a poszczególne modele można znaleźć w kilku sklepach papierniczych, np. na Escribo i tu.
Notatnik dostałyśmy dzięki uprzejmości Bomo Art.