Recenzja: Castelli — włoskie piękności
Castelli to marka, która pojawiła się w moim życiu praktycznie znikąd. Poznałam ją jakoś przypadkiem, by kilka lat później dowiedzieć się ich notesy można kupić bez większego problemu w Empiku.
Castelli to marka, która pojawiła się w moim życiu praktycznie znikąd. Poznałam ją jakoś przypadkiem, by kilka lat później dowiedzieć się ich notesy można kupić bez większego problemu w Empiku.
O Ottergami porozmawiamy z Wami po raz kolejny. Tym razem z okazji wypuszczenia nowej linii notatników, która znacznie różni się od tego, co testowałyśmy na początku powstania PaperLovers. Wiecie, że to była nasza pierwsza recenzja?
Wstyd się przyznać, ale notatnik od marki Papiery Wartościowe przeleżał w mojej szufladzie kilka długich miesięcy. Kupiłam go impulsywnie i niespodziewanie, jak to często u mnie bywa.
Zaledwie w zeszłym tygodniu nowe oficjalne notatniki do Bullet Journal trafiły do sklepów. Jeśli mignęły Wam wcześniej na Instagramie, to dlatego, że limitowaną liczbę sztuk można było kupić na oficjalnej stronie BuJo.
Pith to notatniki, na które nakierował na na Twitterze Jakub pytając, czy ich znamy. Nie znałyśmy, ale po zerknięciu na stronę i zdjęcia, wiedziałyśmy już, że chcemy poznać. Otwarty grzbiet z widocznym szyciem, bardzo minimalistyczna forma i okładki w jaskrawych kolorach.
Nie będę ukrywał – lubię myśleć na papierze. Niezapisana karta, będąca niczym innym, jak pustym prostokątem, sprawia, że moje myśli mogą biegnąć jak chcą i gdzie chcą. Papier ma niestety jedną wadę — ciężko w nim się szuka.
Semikolon to notatniki, które odkryłam podczas szukania informacji o Leuchtturmie. Choć produkty niemieckiej firmy znałam bardzo dobrze, nigdy nie zagłębiałam się w jej historię. Jednym z kluczowych punktów tej sekcji strony była informacja o kupnie czeskiej firmy Semikolon.
Tytuł brzmi trochę jak clickbait, prawda? Notatnik z kamienia. Co? Czy w zestawie dołączone jest dłuto? Ile waży jedna strona? Czy zmieści się do plecaka? Na to pytanie (i na wiele innych) już śpieszę odpowiedzieć! Skąd trafiłam na Karst? Z reklamy na Facebooku.
Notatniki z kolekcji Tsuki to dokładnie ten typ reklam, które są widoczne wszędzie, gdy choć trochę interesujesz się artykułami papierniczymi. Moje media społecznościowe były dosłownie obklejone zdjęciami notatników z księżycem na okładce.
W tej chwili nie umiem sobie przypomnieć, jak to się stało, że spotkałam notatniki Nuuna. Wiem, że na brytyjskich stronach mignęły mi kiedyś metaliczne okładki, ale nie przywiązałam do nich zbyt wielkiej uwagi.
Czy warto pisać recenzję notatników marki, którą wszyscy znają? Oczywiście, że tak. Tym bardziej że sama miałam bardzo zmienne uczucia odnośnie produktów tej marki. Te notesy albo się kocha, albo nienawidzi, a opinia nich zwykle jest zależna od kilku aspektów.
Do tej marki mam niezwykle osobisty stosunek. Przez całe życie byłam niezadowolona z notatników, które posiadam. Zeszyty szkolne budziły moją niechęć. Miały brzydkie okładki, mocno nadrukowaną liniaturę i papier słabej jakości.