Recenzja: Badly Made Books — notatnik szczery do bólu

Podczas eksploracji lokalnych sklepów z artykułami papierniczymi rozbiłam się o tę markę dwukrotnie. Za pierwszym razem zdecydowałam się jednak na zakup The Completist, za drugim Badly Made Books wleciał do koszyka stricte z myślą o recenzji. Spośród kilku różnych liniatur zdecydowałam się na kropki — niedociągnięte do krawędzi kartki różowe linie trochę mnie przerażały.

O firmie: Badly Made Books

Za powstały w 2015 roku projekt odpowiada Seán O’Sullivan, który w tym właśnie roku złożył swoją pierwszą książkę. W składaniu papieru odkrył swoją nową pasję i od tego czasu w Corku (Irlandia) tworzone są takie brzydkie notatniki. Każdy produkt jest przez to unikatowy i nawet notesy w tej samej okładce, nie będą identyczne. Część okładek, jak moja, to zdjęcie miasta. Cudowny prezent czy pamiątka z wizyty w drugim największym mieście Irlandii. Moim.

W ofercie obok notesów znajdziemy także szkicowniki, planer, kalendarz oraz książkę Other Seas, od której wszystko się zaczęło.

Notatnik

Notatnik Badly Made Books kupiłam w moim lokalnym sklepie z artykułami papierniczymi. Wybór okładek nie był tam ogromny, mam więc nie-najpiękniejszą (ale wciąż urokliwą) okładkę ze zdjęciem budynków w centrum miasta.

Znajdujące się w środku kropki są oddalone od siebie o (zwyczajowe) 5 milimetrów, a do tego neonoworóżowe. Papier nie jest gładki i jednokolorowy, bo wszystko w tych notatnikach powstaje w minimum 70% ze „śmieci”, czyli z recyklingu. Mój model to papier 140 gsm, w 80% stworzony z odzyskanych kubków po kawie! Ma 112 stron rozłożonych na cztery sekcje, tylną kieszeń na luźne notatki oraz rozmiar zbliżony do A5 — 20 x 14 cm.

Zamiast nici, sekcje trzymają się na metalowych zszywkach, kolejne sekcje są połączone ze sobą… szeroką brązową taśmą, najczęśniej krzywo naklejoną. Nie uświadczymy też bajerów jak wstążka czy gumka spinająca notatnik. Okładka ma natomiast skrzydełka.

Test papieru

Gramatura rzędu 140 gsm to dość „poważny” gracz na notatniczkowym rynku. Wciąż trochę lżej, niż Archer & Olive, ale wyraźnie będzie to grubszy papier niż w Leuchtturmach czy Moleskine’ach. Z samej teorii można spodziewać się, że bez problemu poradzi sobie z atramentem w piórach, czy z mazakami.

Ze względu na dość rozczarowujące zapełnienie pierwszej strony (tej z prawej), postanowiłam stworzyć drugą listę, skupiającą się na atramentach.

W testach udział wzięli:

  1. Blueblack, Lamy Al-Star, M,
  2. Turmaline, Lamy Safari, M,
  3. KWZ Green Gold, Lamy Safari, M,
  4. Mango, Lamy Safari, M,
  5. KWZ Liquid Words 2021, Lamy Safari, M,
  6. Beryl, Lamy Safari, M,
  7. Lady Rose, Ferris Wheel Press, Kaweko Perkeo, M,
  8. Peppermint Drop, Ferris Wheel Press, Moonman S5,
  9. Stabilo Worker (pióro kulkowe), M, 0,5 mm,
  10. Zakreślacz
  11. Pilot V-ball, 0,5 mm, (ostatni w pierwszej kolumnie i pierwszy w drugiej),
  12. Ruby Ink, Monteverde, Lamy Vista, EF,
  13. Uni-Posca, 1 MR, 0,7 mm,
  14. Promarker,
  15. Mango, Lamy Safari, M,
  16. Mazak Crayola,
  17. Zielony, Lamy Safari, M,
  18. Edding 2185 (długopis żelowy), 0,5 mm,
  19. Stabilo point 88, 0,4 mm,
  20. Drehgriffel (długopis olejowy),
  21. Lamy Tipo (pióro kulkowe),
  22. Lamy Safari (długopis olejowy),
  23. Pilot G-2, 0,7 mm.

Po pierwsze: wow, jestem (byłam i będę) w wielkim szoku. Promarker nie przebił! Zasadniczo, nic nie przebiło. Prześwit w przypadku tego markera jest i tak niesmowitym osiągnięciem. W przypadku innych pisadeł, mało co będziemy w stanie zauważyć po drugiej stronie. Nie jest tak, że nie ma śladu, ale na bank nie będzie to nigdy rozpraszać.

Po drugie: ten papier często będzie mieć problem. Prawdopodobnie to kwestia bycia z recyklingu. Jeśli zerkniecie bliżej na zrobione przeze mnie zdjęcia, zobaczycie ślady stoczonej z długopisami walki. Pióro kulkowe absolutnie odmawiało współpracy, podobnie też żółty atrament Mango w wiecznym piórze. Oba nie miały zamiaru zostawić koloru na stronie. Podobnie było ze Stabilo Workerem, ale jest on znacznie bardziej mokry niż Lamy Tipo, więc sobie poradził. Problem pojawił się natomiast chwilę później – tusz sechł za wolno.

Pisząc po kartkach Badly Made Books możemy mieć wrażenie, że część pokryta została… woskiem. Poza tym, doświadczenia są raczej przyjemne. Papier nie jest szorstki, jak ten z recyklingu, który mamy w Cognitive Surplus, jest też znacznie bielszy.

Zastosowanie

Podobnie jak Katie Leamon, Badly Made Books polecała bym przede wszystkim jako notatnik do… wszystkiego. Przydatnik, w którym obok listy zadań coś narysujecie, zapiszecie czyjś numer telefonu, a potem tekst ulubionej piosenki. Ale to drugi krok. Pierwszym będzie zdecydowanie się na zakup tej corkowej perełki, najlepiej w formie prezentu, czy to dla siebie, czy znajomego.

Dostępne opcje zadruku, czyli linie oraz ich brak, pozwalają zdecydować się na więcej pisania lub więcej rysunków. O liniuszku możecie zapomnieć, skoro większość piór nie prześwituje.

Szczegóły

Cena19 EUR (około 86 PLN)
Formatprawie A5, 15 x 20 cm
Papierszarawy, 140 g/m
Wagaok. 250 g
Liczba stron112
Liniaturaneonoworóżowe kropki,
linie lub gładki
Zamknięciebrak
Materiał okładkigruba tektura z recyklingu
Dodatkowa kieszeńtak
Tasiemkinie
Numerowane stronynie

Podsumowanie

Ja do tego notatnika musiałam chwilę dojrzeć, potrzebuję jeszcze chwili by go zrozumieć i pokochać. Problem z piórami kulkowymi i schnięciem atramentów jest dość poważny. Bo czym tu pisać? Długopisy olejowe też nie piszą idealnie, a żelowe wkłady schnąć będą tak samo długo, jak atrament wiecznego pióra. Na szczęście, niektóre strony będą zachowywać się lepiej, chyba każąc nam manewrować pomiędzy różnymi mediami. Czyżby to kolejna „brzydkość” tych notesów?

Przymiotnik „Badly” z nazwy nie jest niczym negatywnym. Jak i hasła, że są „rubbish”, które w języku angielskim brzmią dużo lepiej. Firma stara się uwypuklać niedoskonałości, stąd zszywki czy wielkie połacie taśmy. Są takie proste i rzemieślnicze, że ciężko nie zauważyć uroku w tym szaleństwie.

Czy kusi mnie, żeby kupić kolejny ich notatnik? Tak. To powinno wystarczyć. A czym będę pisać? Jeszcze nie wiem, choć ciemne atramenty wydają się działać wystarczająco dobrze.

Gdzie kupić Badly Made Books?

Te irlandzkie notatniki możecie złapać na oficjalnej stronie, skąd możliwa jest wysyłka na cały świat. Jeśli wolicie się najpierw napatrzyć, na ich Instagramie znajdziecie pełno zdjęć. Możecie też zdecydować się na mój lokalny sklep.

Chcecie być na bieżąco z nowościami?

Zapiszcie się na nasz cotygodniowy newsletter! W środku oprócz najnowszych wpisów znajdziecie też czasem kody zniżkowe, zapowiedzi konkursów i wcześniejsze informacje o nadchodzących recenzjach.

Angie

Ma więcej pustych notatników niż par skarpetek i zdecydowanie częściej kupuje nowe. Kocha niemieckie marki (haha) i powoli dorasta do niebieskiego atramentu.

Podobne wpisy

Sprawdź, co jeszcze mamy ciekawego!

Polecamy

Logo Sklep FC